Ekspert KIG: Rok 2022 pod znakiem niedoboru pracowników

18.01.2022

Wszyscy trzymamy kciuki za to, by nasza gospodarka w perspektywie średnio czy nawet długoterminowej mogła pomyślnie rozwijać się. W dyskusjach o przyszłości słowo „pomyślnie” oznacza zazwyczaj wzrost gospodarczy na poziomie około 4% rocznie w ujęciu realnym. By wytwarzać więcej, potrzebujemy wzrostu zatrudnienia lub zwiększenia wydajności już zatrudnionych pracowników. W rzeczywistości najczęściej mamy do czynienia z kombinacją obu tych zmian.

O niedoborze kadr na polskim rynku pracy – Piotr Soroczyński, Główny Ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej

Dane z kilkunastu ostatnich lat pokazują, że dzięki zmianom w zakresie organizacji pracy, podnoszeniu kompetencji pracowników czy wprowadzaniu doskonalszych narzędzi, udawało się wypracować wzrosty wydajności na poziomie około 2,0% – 2,5% rocznie. Wypada podkreślić, że to wyliczenia przeciętnej. Ze względu na różne dodatkowe uwarunkowania, poziom wzrostu wydajności w poszczególnych latach był zróżnicowany. By przy takim właśnie wzroście wydajności osiągać wzrost realny w gospodarce na poziomie 4%, zatrudnienie powinno rosnąć o około 1,5% – 2,0% rocznie. W procentach to niby niewiele, ale w liczbach bezwzględnych to już sporo, bo mowa tutaj o około 240 – 320 tys. nowych zatrudnionych. Co ważne, chodzi o wzrost realizowany przez wiele kolejnych lat. Czyli np. 1,5 mln w okresie pięciu lat, czy 3,0 mln osób w okresie lat dziesięciu. Czy jesteśmy w stanie zapewnić taki przypływ pracowników?

Sprawa nie jest prosta i dodatkowo komplikuje się wraz z realizacją prognoz demografów – osób w wieku produkcyjnym stopniowo ubywa i ubywać będzie coraz mocniej. Wciąż jednak możemy uruchomić pewne zasoby, które pozwoliłyby z sukcesem zwiększać liczbę pracujących. Te zasoby to głównie nasze własne możliwości krajowe, ale i możliwości związane z pozyskiwaniem pewnej puli pracowników z zewnątrz.

Jak wyglądają nasze możliwości w kraju? Zajrzyjmy do statystyk. Warto jednak sięgnąć głębiej niż tylko podawane co miesiąc przez GUS dane o zarejestrowanych bezrobotnych i aktualnej stopie bezrobocia. To cenne dane, które dobrze odzwierciedlają tendencje zwłaszcza w zakresie zmian sezonowych na rynku pracy. Jest jednak z nimi pewien kłopot. Nie ma w nich np. informacji o liczbie pracujących (większość analityków szacuje na własne potrzeby jaką GUS przyjmował liczbę pracujących). Ponadto, często dyskutuje się o tym, że rejestr bezrobocia nie odzwierciedla poprawnie faktycznej liczby osób bezrobotnych. Z jednej strony mogą być tam dodatkowe osoby, które wcale nie poszukują pracy, ale chcą jedynie otrzymać dostęp do ubezpieczenia. Z drugiej strony nie ma tam osób, które nie mogąc znaleźć pracy dzięki pomocy urzędów, zniechęciły się do rejestrowania jako bezrobotne. Podobnie nie wiemy o osobach, które utraciły pracę, ale nie zarejestrowały tego faktu – licząc choćby na szybki sukces w znalezieniu nowej pracy.

Pełniejszy obraz sytuacji o rynku pracy daje nam prowadzone przez Główny Urząd Statystyczny Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności. Z pozoru jest ono nieco miej atrakcyjne dla rynku, ma bowiem charakter kwartalny, w dodatku dane są nieco opóźnione w stosunku do tych o bezrobociu rejestrowanym. Ale pakiet informacji, które niesie jest nieporównywalnie pełniejszy od tego z informacji o bezrobociu rejestrowanym. Po pierwsze daje bardziej realną liczbę osób faktycznie bezrobotnych. Zlicza bowiem wyłącznie osoby poszukujące pracy i gotowe w każdej chwili do jej podjęcia. Po drugie przekazuje też wprost informację o liczbie pracujących. Ponadto prezentuje liczbę osób biernych zawodowo, czyli takich, które na rynku pracy nie są, ale w sprzyjających warunkach mogły by na ten rynek wejść. Z punktu widzenia rozważań o potencjalnych zasobach pracy arcyważne jest przeanalizowanie ostatniej z wymienionych grup tj. biernych zawodowo. Jest takich osób blisko 13 milionów, przy czym – co należy z mocą podkreślić – w wieku produkcyjnym nieco ponad 4 mln osób. Z tych w wieku produkcyjnym około połowy to osoby bierne zawodowo z powodu kontynuacji nauki i uzupełniania kwalifikacji. Nieco ponad jedna czwarta to osoby bierne z powodu choroby czy niepełnosprawności. Nieco mniej niż jedna czwarta to osoby bierne z powodu wypełniania obowiązków rodzinnych związanych z prowadzeniem domu. Z kolei w grupie biernych zawodowo będących poza wiekiem produkcyjnym nieco ponad 5 milionów to osoby bierne – bo posiadające świadczenie w postaci emerytury. W przypadku każdej z tych grup istnieje potencjał do aktywizacji. Oczywiście wymagałoby to odpowiednio dużej elastyczności – tak przepisów jak i podejścia pracodawców do potrzeb potencjalnego pracownika. Elastyczność po stronie przepisów to np. zezwolenie osobom uzyskującym zasiłki czy świadczenia na równoległą (choćby niewielką) aktywność zawodową – bez utraty posiadanych uprawnień. Dotyczy to zwłaszcza osób, które uzyskały emeryturę ale i tych, które pobierają zasiłki z tytułu opieki nad wymagającym tego członkiem rodziny. Z kolei elastyczność po stronie pracodawców oznaczałaby większą gotowość zatrudnienia osób mogących świadczyć pracę w niepełnym wymiarze czasu pracy (np. wykonujących obowiązki rodzinne, zajmujące się prowadzeniem domu), ale również osób mających dodatkowe ponadstandardowe potrzeby (np. większa elastyczność pracy w zakresie momentu czy miejsca jej wykonywania). W grę wchodzi również zaktywizowanie części osób pobierających naukę – do działania w systemie dualnym (równoległa nauka i praca).

Aktywizacja tych grup nie byłaby zapewne prostym zadaniem, ale warto podjąć ten wysiłek. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dzięki odpowiednim rozwiązaniom prawnym i zmianie postawy pracodawców udałoby się aktywizować zawodowo około 0,7 – 1,0 mln z osób biernych w wieku produkcyjnym oraz około 0,5 – 0,8 mln osób biernych w wieku poprodukcyjnym. To łącznie mogło by dać od 1,2 mln do 1,8 mln pracujących więcej. Proces ten musiałby trwać kilka lat, ale przecież wzrost popytu na pracę też planowany jest jako stopniowy, a nie jednorazowy.

A wracając do osób bezrobotnych, wbrew dość powszechnym opiniom pula osób bezrobotnych nie jest rezerwuarem pracy wystarczającym do pokrycia naszych potrzeb. Wszak według danych o bezrobociu rejestrowanym bezrobotnych jest niespełna milion, a według danych BAEL nieco tylko ponad 600 tysięcy. Co trzeba też pamiętać, część z bezrobotnych to osoby trwale bezrobotne. Formalnie oznacza to osoby bez pracy powyżej jednego roku, a nieformalnie osoby, u których brak pracy wynika z jakiegoś silnego niedopasowania. Przykładowo mogą być osoby, które mieszkają zupełnie gdzie indziej niż poszukiwani są pracownicy, albo ich wykształcenie czy umiejętności nie odpowiadają oczekiwaniom pracodawców. W konsekwencji najbliższe lata mogą łącznie przynieść wzrost liczby pracujących pochodzących z grupy bezrobotnych o nie więcej niż 0,1 – 0,2 mln osób.

Część analityków i komentatorów upatruje rozwiązania wszelkich problemów z niedoborem pracowników w intensyfikacji procesów migracji do Polski. Posiłkują się tu głównie przykładem niedawnej, bardzo dużej fali napływu migrantów z Ukrainy. Trzeba jednak pamiętać, że po pierwsze miała ona dość specyficzne przyczyny (decyzje o wyjeździe niejednokrotnie przyspieszał konflikt na linii Kijów – Moskwa) po drugie zaś, że wyjechała wtedy z Ukrainy bardzo duża cześć z osób mobilnych. W konsekwencji możliwy do realizacji w najbliższych latach strumień migrantów może ulec wyraźnemu ograniczeniu do być może 0,10 – 0,15 mln osób rocznie (i to licząc napływ nie tylko z Ukrainy, ale również innych bliskich nam krajów). Mówiąc o migracji często wskazuje się również na osoby z krajów nieco bardziej odległych nam geograficznie. To oczywiście potencjał, który również należy brać pod uwagę. Należy jednak wziąć pod uwagę, że proces adaptacji do warunków polskiego rynku (np. z powodu bariery językowej) może być tutaj trudniejszy.

Powyższe wskazówki mogą być traktowane jako użyteczne nie tylko z punktu widzenia makro – czyli analizy całej gospodarki, ale również z punktu widzenia mikro – czyli postrzegania otoczenia przez poszczególne firmy. Z nich bowiem wynika, gdzie na poziome poszczególnych firm możemy poszukiwać dodatkowej podaży pracy i co warto ze swojej strony zrobić, by można z niej było w pełni korzystać.

Kontakt

Piotr Soroczyński
Główny ekonomista KIG
tel. 502 503 272
e-mail: psoroczynski@kig.pl

Piotr Soroczyński

Krajowa Izba Gospodarcza otrzymała dofinansowanie w ramach projektu POIR.03.04.00-14-0001/20 „Dotacja na kapitał obrotowy dla Krajowej Izby Gospodarczej”, w ramach działania 3.4 Dotacje na kapitał obrotowy Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój 2014-2020”, współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.